Ekologia to hasło, które coraz częściej dosięga nas z każdej strony. Pewnym chwytem reklamowym jest łączenie tego, co ekologiczne z tym, co… ekonomiczne.
Choć te dwa słowa brzmią podobnie, nijak mają się do nowych hybrydowych aut, które z założenia miały zrewolucjonizować światowy rynek motoryzacyjny.
Zwolennicy samochodów hybrydowych wskazują oczywiście na fakt, że emitują one zdecydowanie mniej zanieczyszczeń, a przy tym są bardziej wydajne. Połączenie silnika benzynowego z elektrycznym pozwala na wytworzenie o połowę więcej energii, niż w przypadku silnika benzynowego. I tu rzeczywiście wszystko wygląda bardziej korzystnie. Z drugiej strony mamy jednak bezlitosne liczby, które mówią więcej i przechylają szalę na korzyść przeciwników samochodów hybrydowych.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to wysoka cena takich aut. Najtańsze kosztuje w Polsce około stu tysięcy złotych, a to niemały wydatek, szczególnie chwilę po dźwignięciu się ze światowego kryzysu. W efekcie w zeszłym roku sprzedano w Polsce 293 hybrydy.
Dla porównania warto dodać, że w Stanach Zjednoczonych liczba ta wynosi 290 tysięcy egzemplarzy. Niestety jednak nie jest to porażająca ilość, a przynajmniej nie taka, jak przewidywano. Często do zakupu nie zachęcają nawet dofinansowania ze strony państwa. Inną wadą jest fakt, że w Polsce, ale też i na całym świecie, trudno jest znaleźć dobry warsztat, który pomógłby nam z naprawą. Dodatkowo trzeba liczyć się z kosztami wymian różnych części, a i te, jak nietrudno się domyślić, tanie nie będą.
Z każdej strony, zatem czekają nas całkiem spore wydatki. Jest to wciąż dziedzina raczkująca. Dlatego też na hybrydy decyduje się niewielka ilość chętnych.