Świat się nieustannie zmienia. Ostatnio tak szybko, że wielu ludzi za nim nie nadąża. Pojawia się tęsknota za starymi, dobrymi czasami. Zaskakujące, iż sentymentom ulega też postępowa branża reklamy.
Firmy zajmujące się reklamą zawsze były utożsamiane z nowoczesnością. W końcu, aby dobrze wykonywać swoją pracę, musiały trzymać rękę na pulsie, być na bieżąco z wszystkim trendami kultury i technologii. Co więcej, uczestnictwo w tym pędzie wydawało się ich powołaniem, a zmiana ich żywiołem. Dziwić więc może, że z tego środowiska coraz częściej dobiegają głosy krytykujące charakter przemian.
Rewolucja w technologii tworzenia obrazu kinowego i telewizyjnego pewnie jeszcze nie dobiegła końca, ale już kompletnie zmieniła oblicze współczesnych mediów. Obecnie wyobraźnię masowego odbiorcy zaczynają opanowywać dwa hasła: full HD i 3D. Obraz nie tylko musi być doskonałej jakości, zakodowany w rozdzielczości pozwalającej dostrzec najmniejsze detale, ale też należy podać go w formie stereoskopowej tj. dającej złudzenie głębi.
Upowszechnienie się nowych standardów sprawiło, że w reklamie akcent coraz bardziej jest przenoszony z treści na formę. Wystarczy obejrzeć blok reklamowy w telewizji, aby dojść do wniosku, iż większość spotów jest bardzo infantylna. Komputerowo wykreowane stworki, gadające sztućce i warzywa, modele poddani cyfrowej obróbce, doprowadzającej ich wygląd do sterylnego ideału. Świat przedstawiany w reklamie ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. Taka tendencja powinna dziwić, jeśli uwzględni się fakt, że ponad 60% polskich telewidzów ceni sobie w reklamach... wartość informacyjną.
Od zarania reklamy jej siłę budował przekaz. Chwytliwe hasło, świetnie dobrana nazwa, inspirująca gra słowami, zabawna wieloznaczność - twórcza zabawa językiem była sposobem na wciągnięcie odbiorcy w komunikację z marką. Tymczasem obecnie coraz częściej mówi się o śmierci copywritingu. Teksty stają się mdłym i nudnym uzupełnieniem fajerwerku kolorów i kształtów, jakimi są cyfrowo wygenerowane reklamy. Powstaje pytanie - czy to nie jest ślepy zaułek? Odpowiedzi udzieli sam rynek. Jeżeli w natłoku mało ambitnych animacji jeden błyskotliwie skonstruowany przekaz zyska siłę przebicia, marketerzy zwrócą się znowu ku kreatywności, a mózgi wrócą na miejsce procesorów.