Wielkie zapowiedzi, rozczarowani kibice i piłka, której nie chce się już oglądać. Do czego prowadzi „polska myśl szkoleniowa” krajową piłkę nożną i czy to jeszcze zła passa, czy już katastrofa?
Co się dzieje z polską piłką? To pytanie od miesięcy zadają sobie komentatorzy sportowi, (którzy już dawno radośnie nie wołali „gooool!”), kibice, (którzy siedzą na trybunach totalnie rozczarowani) i telewizyjni sport-maniacy, którzy najzwyczajniej w świecie zmieniają kanał.
Przed każdym kolejnym meczem polskiej reprezentacji karmieni jesteśmy informacjami o poprawie kondycji, dobrej myśli trenera, rewelacyjnej formie, dograniu się drużyny itd. Co wychodzi w praktyce, wszyscy widzą. Polska myśl szkoleniowa zdecydowanie odbiegająca od europejskiej to nieustanna zachowawczość, chronienie sobie zaplecza, nieudolność i obiecanki. Tylko jak długo tak można? Jak widać… długo.
Od kilku tygodni zastanawiamy się jak kraj, który ma zorganizować Mistrzostwa Europy może grać tak źle, i czy na ostatecznym starcie Euro odpadniemy zaraz w przedbiegach? Po porażce 3:0 z Kamerunem raczej nie należy się spodziewać czegoś innego, choć trener Smuda twierdzi, że jest dobrej myśli i będzie ok.
Sęk w tym, że przestają w to wierzyć kibice i kto wie, czy niedługo wiary nie stracą sami sponsorzy. Tylko fanatycy wierzą, że polska piłka nożna podniesienie niczym feniks z popiołów...