Płochliwi, lękliwi i Ci, którzy nie przepadają za mięsem latającym po ekranie – nie powinni wybierać się do kina na "Piłę" w 3D. Pozostali będą usatysfakcjonowani...
Zapowiadana od dawna "Piła VII " w 3D od kilku dni jest już na ekranach kin i na razie przyciąga całkiem sporą liczbę kinomaniaków, którzy nie tylko chcieli wyjaśnienia poprzedniej, szóstej części, ale i liczyli na moc efektów trójwymiarowych, które spotęgowałyby straszne wrażenie, jakie zwykła wywierać "Piła" w poprzednich odcinkach.
Tym razem wątki zdają się być jeszcze bardziej zagmatwane, a sceny morderstw tym okrutniejsze, że bardziej bezwzględne, wyrafinowane i… obrzydliwe. Na „siódemce” nie da się po prostu usiedzieć spokojnie. I o ile pierwsza scena dosłownie rozrywająca jedną z bohaterek na strzępy jest jeszcze do przeżycia, o tyle w chwili, gdy grający kolejną ofiarę Jigsawa - lider Linkin Park próbuje odkleić się od fotela samochodu, który na trwałe zespojony jest z jego skórą – i odrywa przy tym spore płaty własnych pleców, doprowadzając tym samym do śmierci 3 osób – nie da się na to po prostu patrzeć.
Oczywiście jest to kolejna produkcja klasy co najmniej C, natomiast jak do tej pory ani poprzednie serie, ani nowa siódemka nie zniechęciła fanów mrocznej i obrzydliwej rozrywki do wybrania się do kin. I chociaż nawet popcorn przestaje smakować przy tym, co pokazuje nam "Piła VII "3D, to Ci, którzy obejrzeli najnowszą część z niedowierzaniem pytają – czy to naprawdę już koniec tej śmiertelnej, psychopatycznej gry?