Jeszcze niedawno większość linii lotniczych, głównie tych tanich, z optymizmem patrzyło w swoją przyszłość w Polsce. Dosyć niespodziewanie dobre prognozy uległy weryfikacji.
Cięcia planują tacy giganci jak Ryanair i Wizz Air i to mimo tego, że w skali globalnej wciąż się rozwijają i zwiększają liczbę posiadanych samolotów i obsługiwanych połączeń. Jednak w Polsce planują redukcje - Irlandczycy zlikwidują 20 połączeń, a Węgrzy idą w ich ślady. Podobnie sytuacja ma się z Norwegianem, który co prawda nie miał mocnej pozycji w naszym kraju, jednak jeszcze przed wakacjami zapowiadał intensywną ekspansję. Baza samolotów tego przewoźnika stacjonująca na Okęciu została zlikwidowana.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Pierwsza z nich to zmiany w portfelach i nastawieniu polskich emigrantów. To oni głównie napędzali koniunkturę, często przylatując do kraju, aby odwiedzić rodzinę i pozałatwiać różne sprawy. Obecnie jednak są już bardziej oszczędni, to za sprawą kryzysu. Poza tym po takim czasie przebywania za granicą wrośli już w nowe miejsca i społeczności, więc nie odczuwają aż tak dużej potrzeby odwiedzania rodzinnych stron.
Druga sprawa to kryzys w turystyce. Tutaj oczywiście odczuwany jest destruktywny wpływ kryzysu gospodarczego. Polacy, mimo że przez dużą część roku nie mogą się cieszyć zbyt ładną pogodą, nie wyjeżdżają masowo do innych krajów, aby naładować się słońcem. Do listy czynników osłabiających rynek lotniczy sami przewoźnicy dodają polską administrację, która nie jest zbyt przyjazna, szczególnie pod względem finansowym. Opłaty za lądowania, starty, przeloty oraz użytkowanie lotnisk uważają za mocno zawyżone.