W Bydgoszczy odbyła się ogólnopolska konferencja naukowców pracujących na uniwersytetach w kraju. Wnioski, które ją zakończyły, można uznać za przełomowe.
Spotkania naukowców dotyczyły bowiem kwestii oszustw naukowych. I nie chodzi tu wcale o bardzo powszechne wśród studentów nieuczciwe pisanie prac licencjackich czy magisterskich. Profesorowie przyznali, że system psuje się od góry, a plagiaty dotyczą także naukowców z długoletnim doświadczeniem zajmujących wysokie stanowiska na uczelniach.
Przełomu można upartywać w tym, że narzeszcie o takich problemach mówi się otwarcie, w grupie społecznej, którą takie problemy dotyczą. Dotychczas publicznie nie mówiło się o tym, że wybitni naukowcy na swój sukces zarobili niekoniecznie własną, uczciwą pracą. I chociaż przywłaszczanie sobie czyjejś własności intelektualnej jest nielegalne, w Polsce naukowi oszuści są w zasadzie bezkarni.
Nie ponoszą żadnych konsekwencji prawnych. Ewentualnie zostaje im odebrany tytuł naukowy, co wiąże się jednocześnie z utratą zajmowanego stanowiska. W ich sprawach nie zapadają jednak żadne sądowe wyroki, bo wymiar sprawiedliwości zdaje się nie zauważać problemu. A taka sytuacja mierzi uczciwych naukowców. Podczas konferencji postanowili oni, że muszą wywierać większy nacisk na sądy. Chcą, by kwestię plagiatów rozstrzygano podobnie jak w Stanach Zjednoczonych - surowe kary i wysokie odszkodowania pieniężne mogłby powstrzymać falę nieuczciwości.
Dodatkowo naukowcy chcą całą sprawę na bieżąco monitorować. W tym celu konferencja "Nierzetelność naukowa w Polsce" ma się odbywać każdego roku.