Fani biegów narciarskich nie mogą narzekać na brak emocji. Konflikt i wyraźna antypatia między Justyną Kowalczyk a Marit Bjoergen, główną rywalką w walce o zwycięstwo – coraz bardziej się zaostrza.
Pierwsze spięcia pomiędzy Justyną Kowalczyk a Marit Bjoergen zaczęły się niewinnie. Skandynawki mają bowiem w zwyczaju chorować na astmę, a żeby przy tej chorobie biegać, należy brać leki – i bierze je duża grupa skandynawskich zawodniczek, w tym liderka Marit Bjoergen – osiągająca na trasie niesamowite wyniki. Kłopot w tym, że jej polska rywalka Justyna Kowalczyk twierdzi (nie bez powodu), że leki te przyjmowane stale podnoszą wydolność fizyczną w trakcie biegania. I choć Kowalczyk nie twierdzi jednoznacznie, że to doping – to przed niemal każdymi zawodami zaznacza, że szykowała się do biegów w górach i na ostrych treningach, a nie… w aptece.
Spięcia między zawodniczkami coraz częściej przenoszą się na kibiców, fanów narciarstwa biegowego, a nawet media. Podczas ostatnich zawodów w szwedzkim Gaellivare, prowadzący kamerę sukcesywnie i z premedytacją omijał Kowalczyk podczas pokazywania transmisji z wyścigu, a skupiał się jednocześnie wyłącznie na skandynawskich zawodniczkach. I nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to Kowalczyk biegła w koszulce lidera i to ona skupia na sobie oczy kibiców z całego świata. O fakcie, że miejscem zakwaterowania Polki o ciętym języku był w Szwecji domek letniskowy… nawet nie wspominamy.
Jak daleko jeszcze zajdzie ta sytuacja? To wszystko okaże się na najbliższych zawodach. Ani Kowalczyk, ani Bjoergen nie zamierzają bowiem zrezygnować i pozostawać sobie dłużne w walce o zwycięstwo.