Irlandia przeżywała ogromny wzrost gospodarczy w latach 1997-2007. Później wraz ze światowym kryzysem finansowym dobra passa się skończyła. Teraz tamtejsza branża turystyczna umiera.
Jeszcze przed kilkoma laty Irlandia była prawdziwym rajem. Co roku ściągało do niej mnóstwo turystów głodnych wyspiarskich atrakcji. Branża turystyczna wyczuła niezły interes i jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się nowe, eleganckie hotele wychodzące naprzeciw oczekiwaniom gości. Inwestycje wydawały się wysoce opłacalne, szczególnie, że państwo gwarantowało duże ulgi podatkowe, pod warunkiem, że hotel działać będzie minimum siedem lat.
Teraz sytuacja odwróciła się diametralnie. Liczba podróży do Irlandii znacznie spadła, rynek hotelarski wieje pustkami. Hotele po prostu na siebie nie zarabiają, popadają w coraz większe długi. Irlandzkie hotele są obecnie winne bankom blisko 9 mld dol. Jeśli ich właściciele nie decydują się na zamknięcie interesu, dołączają do coraz większego grona hoteli "zombie", które teraz są tylko wspomnieniem dawnych, bogatych czasów.