Od 1 stycznia 2010 roku działa w Polsce e-sąd. Dokładnie - Elektroniczne Postępowanie Upominawcze funkcjonuje przy Sądzie Rejonowym w Lublinie, rozpatruje jednak sprawy z całej Polski.
Zastosowanie w tym przypadku słowa "rozpatruje" jest sporym nadużyciem. Okazuje się bowiem, że e-sąd z wymiarem sprawiedliwości ma niewiele wspólnego. Przede wszystkim dlatego, że wydaje wyroki za plecami pozwanego. Nie działa tu więc zasada domniemania niewinności. A o wyroku, czyli najczęściej zajęciu konta przez komornika, pozwany dowiaduje się listownie, o ile przesyłka trafi pod właściwy adres. Jeśli nie zgadza się z wyrokiem, ma równo dwa tygodnie na odwołanie się od decyzji sądu.
Elektroniczny sąd nie podejmuje jednak żadnej próby ustalenia aktualnego adresu pozwanego. W efekcie, pozwany, który zmienił adres zamieszkania, długo może żyć w nieświadomości o ciążących na nim zarzutach i zajęciu konta bankowego. To duża wada systemu. Niemniejsza jest też ta, że e-sąd rozpatruje nawet te sprawy, które w myśl prawa polskiego dawno uległy przedawnieniu. W naszym kraju długi przedawniają się po 10 latach, nieopłacone rachunki tracą ważność po 3 latach. Dla e-sądu to jednak bez znaczenia.
Do elektronicznego systemu może zalogować się każdy wierzyciel i tam złożyć doniesienie, które nie musi mieć nawet potwierdzenia w dowodach. Sąd nie weryfikując sytuacji od razu wydaje nakaz zapłaty "dłużnikowi". Od początku funkcjonowania takich nakazów wydał już ok. pół miliona.