Warszawa, Olsztyn, Katowice – to miasta w których egzaminy na aplikacje radcowską oblały w tym roku setki studentów! Młodzi ludzie są przerażeni, prawdopodobnie zostaną wszczęte kontrole.
O tym, jak trudnym i wymagającym kierunkiem jest prawo, przekonują się corocznie jego szczęśliwi absolwenci i Ci, którym nie udało się zdać kolejnych kolokwiów. Rok 2010 to prawdziwa trauma dla tych, którzy w Olsztynie, Warszawie i Katowicach zdawali egzaminy na aplikację radcowską. Na kilkuset studentów zdało ledwie kilku!
W tym roku w stolicy na aplikację radcowską zdawało 2200 studentów, z czego pozytywnym wynikiem może się pochwalić mniej niż połowa. Pierwsze podejście w Katowicach zaliczyło zaledwie 3 na 388 aplikantów, a w Olsztynie na 171 osób piszących test – tylko 14. Skąd tak zatrważające wyniki i czy rzeczywiście Ci, którzy wiele lat studiowali prawo mają zaliczając wcześniej koszmarnie trudne kolokwia nie umieli nic, co pozwoliłoby im zdać egzamin na aplikację końcową?
Prawdopodobnych przyczyn takiej ilości oblanych testów jest kilka. Po pierwsze ostatnie zmiany rządowe ułatwiły studentom zaliczenie wstępnych egzaminów na aplikację, co doprowadziło do powstania niezwykle dużej liczby osób ubiegających się o kolejny etap egzaminu. Tylu zdających jeszcze nie było.
Możliwe, że zaniepokojone tym faktem OIRP (Okręgowe Izby Radców Prawnych) postanowiły więc poprzez finałowy egzamin zredukować liczbę tych, którzy dostaną się na aplikację radcowską. Raczej mało prawdopodobne jest, że rzesze studentów prawa nie potrafią nic i nie reprezentują wiedzą nabywaną na ciężkich studiach żadnego poziomu – w końcu jakimś sposobem doszli tak daleko, więc dlaczego noga powinęła im się na ostatnim etapie? O to zostaną zapytani egzaminatorzy i same OIRP.