Współczesne samochody są nafaszerowane elektroniką. Minęły czasy złotych rączek. Teraz precyzyjna aparatura wymaga precyzyjnych narzędzi. Rosną koszty. A to wszystko w imię bezpieczeństwa.
Jak jest jednak naprawdę? Czy skmplikowane układy koordynowane przez pokładowe komputery rzeczywiście ułatwiają nam życie i chronią nas przed niebezpieczeństwami? Bywa odwrotnie – zbuntowana elektronika może stworzyć zagrożenie dla zdrowia i życia kierowcy.
W samochodzie, który jest w pełni kontrolowany przez komputer pokładowy, awaria elektroniki oznacza kompletną katastrofę. Póki co zagrożenie może stworzyć tylko zepsucie się nadzorujących układów. Jednak można się spodziewać, że w przyszyłości będzie możliwe zdalne przejęcia kontroli nad naszym pojazdem. Zakłócanie odczytów na licznikach, blokowanie hamulca czy kontrola prędkości jazdy będą tylko niektórymi z opcji, jakie będą mieli do dyspozycji samochodowi hakerzy.
Badacze z Uniwersytetu San Diego wykazali, że już obecnie można sporo namieszać. Trzeba jednak w tym celu uzyskać dostęp do złącza diagnostycznego samochodu. Póki co możemy się więc czuć bezpieczni, jeśli chodzi o elektroniczne ataki przeprowadzane z odległości.
Gorzej sprawy mają się z awariami. Ostatnie perypetie Toyoty pokazały, że nawet przetestowane rozwiązania zawodzą w nieprzewidziany sposób. Zanotowano kilka przypadków, w których hybrydowe modele tej marki nie reagowały na naciśnięcie pedału hamulca. Raczej niewesoła awaria.