Zamiast prezentu – bon podarunkowy? Dla niektórych to strzał w dziesiątkę, dla innych pójście na nieuzasadnioną „łatwiznę”. A czy pomysły bonów podarunkowych podobają się samym obdarowanym?
Duże sklepy, markety i hipermarkety od dawna już zachęcają swoich klientów, by zamiast kupować prezent, który może okazać się zupełnie nietrafiony – postawili na podarowanie bliskim tzw. bonu, dzięki któremu sami będą mogli sobie kupić prezent. Z punktu widzenia marketów i sprzedawców jest to pomysł niezwykle przebiegły – taki bon można przecież wykorzystać tylko w ich sklepie, a obdarowany niekoniecznie musi chcieć tam kupować cokolwiek osobiście. Z kolei z punktu widzenia osoby, która wybiera się na urodziny kogoś, kogo mało zna, albo też wie, że ma wyrafinowane pomysły i mało co go zadowala – to taka upominkowa karta może być prawdziwym wybawieniem.
Moda na bony podarunkowe przyszła do nas z USA, gdzie ta forma obdarowywania z roku na rok zyskuje coraz większa liczbę fanów, a już dziś obroty z tytułu sprzedaży takich kart dochodzą do 80 miliardów dolarów rocznie. Polski rynek jest o tyle specyficzny, że mocno tradycyjny – lubimy sami sprawiać bliskim niespodzianki, wybierać, szukać między towarami i patrzeć na zadowoloną minę obdarowanego. I czasami jest nam „głupio” podawać komuś bon, na którym widnieje napis „kup za 20 zł” – żeby sam mógł się wybrać po upominek.
Mimo obaw Polaków – zarówno samych klientów, jak i osób, które z podarowanym przez innych bonem muszą wybrać się do sklepu – wszystko wskazuje na to, że powoli (nie z takim impetem jak w USA) rynek ten będzie rósł.